Przez wysuszone słońcem indyjskie drogi sunie powoli kolorowy pojazd z ogromnym napisem na masce 'BATTU’S BIOSCOPE”. To objazdowe kino pana Battu – właściciela jednego z 2000 wędrownych kin w Indiach. Obok pana Battu – siedzi sędziwy współpracownik i prawa ręka – Mama. Jest i ten trzeci – młody chłopak Amit – pomocnik… Siedzi właśnie na dachu samochodu i przez megafon reklamuje kolejny pokaz: „Przeżyjcie 4 godziny prawdziwego szczęścia w prawdziwym świecie. Nasze filmy mają w sobie to wszystko, co sztuka całego świata osiągnęła przez tysiąclecia. Każdy z nich składa się z 5 ksiąg: Księgi Rozpoczęcia, Księgi Wysiłku, Nadziei, Załamania i na końcu Księgi Spełnienia. Kiniarze wiozą ze sobą stary radziecki projektor, kilka białych płacht płóciennych i kilometry celuloidowej taśmy.
Ekipa Andrzeja Fidyka wędruje za nimi z Kalkuty przez wsie rybaków, przez osiedla łowców węży i osady trędowatych do odległej prowincji Orissa. Można tam spotkać pierwotne plemiona żyjące tak, jak przed tysiącem lat. Tam ma spełnić się marzenie pana Battu – po wielu latach starań, dostał wreszcie zgodę na pokaz filmowy dla widzów, którzy nie wiedzą nawet, że istnieje coś takiego jak kino. Seans pana Battu ma być ich pierwszym kontaktem z cywilizacją.
Film Andrzeja Fidyka – być może pod wpływem klimatu indyjskiej kinematografii – zawiera wszystko. Jest tam komedia splapstikowa rodem z Flipa i Flapa: duży i pogodny pan Battu spiera się ciągle z maleńkim, starym i kłótliwym pomocnikiem Mamą. Jest dramat poszukiwania porwanej żony i wypadku pana Battu. Jest kino obyczajowe rodem z „Mondo cane” w wiosce żyjącej rytmem sprzed tysiąca lat. Jest amerykańskie kino drogi z nieodłącznym wehikułem. Jest magia, która pozwala przejeżdżać panu Battu przez każdą przepaść. Jest wreszcie filozoficzna refleksja o starciu świata kinowych komiksów z pierwotną refleksją człowieka nad sensem własnego istnienia. W uszach brzmią jeszcze słowa Amita: „Nasze filmy mają w sobie wszystko – znajdziecie w nich miłość i rozpacz, smutek i śmiech, dzień i noc. Zapraszamy.” Dotyczy to także filmu Andrzeja Fidyka.