Czukotka – na krańcach Rosji, przy cieśninie Beringa, na brzegu Zalewu Anadyrskiego – zaledwie kilkanaście kilometrów od brzegów amerykańskiej Alaski – bazuje 99 dywizja strzelców zmotoryzowanych Dalekowschodniego Okręgu Wojskowego.
Należących do niej 250 dział i czołgów starego typu czeka na atak „prawdopodobnego przeciwnika”, przez 9 miesięcy w roku tonąc całkowicie w śniegu. Na mapie szefa sztabu, pułkownika Walajewa znajdują się wojskowe bazy na Alasce. Bezsens dyslokacji tej dywizji, powołanej kiedyś do ochrony bazujących tu rakiet oraz lotnisk dla samolotów dalekiego zasięgu (które miały atakować Amerykę), jest odzwierciedla bezwład i bałagan rosyjskiej armii.
W miasteczku Gudym znajdowała się tajna baza atomowa, w której przechowywano bomby atomowe i głowice bojowe do rakiet strategicznych oraz lotniska dla myśliwców bombardujących. Należało lądować w Anadyrze, uzupełnić paliwo, podwiesić śmiercionośny ładunek i lecieć na zachodnią półkulę. Jedyna jednostka zmotoryzowana w Rosji, położona na kontynencie Azjatyckim, która kiedyś strzegła tych obiektów – jest obecnie zupełnie zapomniana przez moskiewską centralę.
Zapomniany jest również cały ten region. Od 1992 roku – kiedy stolica przestała subwencjonować całą północną część Syberii – nikt nie troszczy się o peryferie imperium. Młodzi rekruci przybywający tu na służbę wykorzystywani są jako bezpłatna siła robocza. Oni wydobywają uran czy złoto, oni demontują stare urządzenia wojskowe, które są potem sprzedawane „na lewo”, oni budują oficerskie domy i dacze – za darmo – oczywiście. Nie mają jednak wyboru. Zapomnianymi nie interesuje się w Rosji nikt.